Dzisiaj miałem piękny sen. Śniło mi się, że dostałem do ręki od kogoś małą iskierkę. Gdy dotknęła mojej dłoni zaczęła pulsować, moje ciało fizyczne zaczęło znikać a w jego miejsce pojawiało się światło. Uczucie temu towarzyszące miało charakter spalania, spalania w ekstazie, jak na razie tylko w medytacji doświadczyłem większej przyjemności. Po paru chwilach byłem już postacią z jasno żółtego światła. Rozglądałem się na wszystkie strony. Widziałem świat materialny z ludźmi, ale nie wpływał on na mnie, nie byłem już jego częścią...
Jednocześnie w tym samym miejscu widziałem inny świat, były tam jakieś istoty podobne do ludzi, lecz ich ciała były zbudowane z pół przezroczystej substancji świecącej przytłumionym krwistoczerwonym światłem. Wyglądali jakby byli połączeniem wody i ognia. Gdy mnie spostrzegli poczułem zaskoczenie w ich oczach, przerwali swoje zajęcia i zaczęli odchodzić.
Ponownie zainteresowałem się naszym światem, zauważyłem że aby wrócić do normalnej postaci wystarczyło dotknąć żyjącego człowieka. Od razu stawałem się widzialny i materialny. Chodząc w realnym świecie zobaczyłem że czasami można było znaleźć taką iskierkę i powtórzyć przygodę.
Było ich mało, zmusiłem się do spróbowania rozpalenia samemu światła.
Udało się, sporą utratą energii, udało się rozpalić dłonie. Teraz byłem już nie zależnym od nikogo podróżnikiem.
Zarąbisty sen
OdpowiedzUsuńćmoła
z 20-08-2003 11:33
No fajny był, oby więcej takich, a nie będę musiał filmów SF oglądać :)
OdpowiedzUsuńhousik
z 20-08-2003 11:33