względna przyjemność...
W komisach oczywiście same rodzinne kobyły lub auta dla dresiarzy, a kupno małego autka dla kobiety graniczy z cudem, albo trzeba by koczować pod komisem co przypadkiem ktoś nie wykupił przed nami okazji. Druga sprawa że używane autka polskiego pochodzenia są powiedzmy delikatnie sfatygowane. Pół biedy stan techniczny ( wszyscy wiemy jakie mamy u nas drogi ), ale wnętrza, tapicerka to już masakra ). Wpierw miał być Ford Ka, potem Puma , a nawet Clio się przewijało. Dlaczego Roverek ? Bo pod koniec dnia było ciemno i ładnie w komisie wyglądał ;), a tak na poważnie po prosty wyglądał na zadbanego. Mimo że właścicielem był palacz ( co potem wyszło w popielniczkach ) to nie miał poprzelanej tapicerki i nie śmierdział petami. Autko sprowadzane z Niemiec, na przeglądzie wyszło że jest w bardzo dobrym stanie więc się zdecydowaliśmy ( tylko tłumik miał dziurę, ale to się dało odrazy wyłapało więc byliśmy przygotowani ). Początkowo pierwszą noc przed zakupem nie spałem ( kto mi to będzie serwisował skąd części), ale strachy na lachy, okazało się że to nie problem, a teraz jak jadę to co chwile widze Roverki na ulicy ( no tak w końcu połowa polaków wyjechała do Anglii ;) ).
Tak więc na razie jest ok. , Beatka śmiga nim sobie ostro i miejmy nadzieje że nie będzie się psuło ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz